Sergio przybiegł piętnaście minut później. Wsiadł do samochodu, przez
chwilę patrzał się przed siebie, a gdy, chyba, doszedł do wniosku, że już się
uspokoił, spojrzał na mnie bardzo matczynym wzrokiem. Uśmiechnęłam się,
maskując tę przerażającą myśl, by wysiąść i biec tam, gdzie nogi mnie poniosą.
– Dał mi to – powiedział, podając mi wyrwaną z zeszytu kartkę. Na jej
spodzie widziałam kilka słów napisanych szybko, z pochyłym, zaniedbanym pismem.
– Był nie na żarty wkurzony, Victoria. Nie wiem czy powinnaś czytać to, co tu
pisze. I tym bardziej się z tym zgadzać.
Przenosiłam wzrok z kartki na Sergia i szczerze, to nie wiedziałam, czy
powinnam ją dotknąć. Tak naprawdę spodziewałam się, co tam może być napisane i
bałam się, że mój czarny scenariusz się ziści. Złapałam ją w rękę, ale
wylądowała w mojej torebce, a ja z wyraźną ulgą spojrzałam na Sergia i jeszcze
raz się uśmiechnęłam.
– Nie psujmy sobie reszty dnia – skwitowałam, a po chwili nawet Ramos załapał,
o co chodzi. Włożył kluczyki do stacyjki i wyjechał z parkingu. Zatrzymał się
przed głównym wejściem. – Co jest?
Spojrzał na mnie, tak jakby badając, co mogę teraz myśleć. Szybko
przeniosłam wzrok w inne miejsce, by uniknąć jego spojrzenia, ale chyba mi się
nie udało, bo poczułam jego rękę na moim podbródku. Tak samo, jak zrobił do
przed chwilą Cristiano.
– Jak na mnie patrzysz jest lepiej – powiedział, a ja naprawdę odetchnęłam
z ulgą, że nie chciał zrobić czegoś innego.
To nie tak, że nie lubię Ramosa, bo wręcz przeciwnie, naprawdę go
uwielbiam. Jednak, to mój dobry kumpel, od wypłakiwania się i żalenia, od
wygłupiania się i przytulania. To Bale ciągle się z niego śmieje, że utknął w friendzone,
choć ja tak nie sądzę, bo przecież to absurdalne, żeby coś do mnie czuł. I ja
do niego nic wiążącego nie czuję, ot zwykła przyjaźń i wdzięczność.
Tak naprawdę, to Sergio zrobił dla mnie bardzo dużo w ostatnim czasie.
Pomógł mi zrozumieć, co tak naprawdę czuję do Ronaldo. W pewnym sensie pomógł
mi z nim zerwać. Pomógł mi przetrwać to zerwanie. Przygarnął mnie do siebie,
karmił, poił i zabierał na zakupy.
Tak w sumie, jak teraz o tym myślę, to źle się z tym czuję.
Zaśmiałam się i wyjęłam z torebki telefon, by wysłać smsa, jednak zanim go
odblokowałam, Sergio dotknął mojej dłoni i pociągnął ją w dół, zmuszając mnie,
bym znowu na niego spojrzała.
– Dasz mi w końcu coś powiedzieć? Proszę?
Naprawdę głośno i teatralnie westchnęłam.
– A więc, bardzo się cieszę, że dajesz sobie jakoś z tym wszystkim radę.
Cieszę się, że mi ufasz i wiedz, że ja tego zaufania nie zawiodę. Będę o ciebie
dbał aż do końca naszych dni. Możesz u mnie mieszkać ile chcesz, nawet
wyremontuję ci ten pokój i zrobię go twoim wymarzonym pokojem. Zawieszę w
ogrodzie hamak, bo wiem, że go uwielbiasz. Kupimy kota! Wszystko, czego zapragniesz.
Czy taki właściwie nie był Ramos? W innej sytuacji poczułabym się bardzo
dobrze, ale teraz, gdy to powiedział, zrobiło mi się bardzo dziwnie. Nie wiem,
trudno mi to opisać, ale poczułam się tak, jakbym to ja miała być
mu za wszystko wdzięczna. Wręcz była zmuszana do tego, by okazywać mu tę
wdzięczność w każdy możliwy sposób, jaki on by tylko zapragnął.
To było dziwne.
– Miło z twojej strony Sergio, ale jedźmy już do twojego domu,
dobrze?
Pokiwał głową i ruszył. Przez resztę drogi nawet na mnie nie spojrzał, tylko,
co chwilę zaciskał mocniej ręce na kierownicy, a jego kąciki oczu
niebezpiecznie się ściągały. Gdy wróciliśmy, od razu poszłam do kuchni i
zrobiłam herbatę. Ramos chyba nie chciał ze mną rozmawiać, bo bąknął coś o
kąpieli i poszedł na górę. Skorzystałam z tej sposobności i chwytając telefon
wyszłam na patio. Wykręciłam numer do Xabiego. Po chwili w słuchawce usłyszałam
schrypnięty głos.
– Halo?
– Hej, tu Victoria. Możesz rozmawiać?
– Jasne, Vic, mów, o co chodzi.
– Możesz mnie przenocować? Proszę?
– Jesteś u Ramosa? Zaraz będę, pakuj się.
Rozłączył się nagle, a ja nie zdążyłam mu powiedzieć, żeby się nie
fatygował i nie przyjeżdżał, że ja sama potrzebuję czasu na pogadanie o tym z
Ramosem. Musiałam działać, bo Xabi naprawdę mieszkał niedaleko i mógł tu być w
przeciągu dziesięciu minut.
Pobiegłam na górę po torbę, która ciągle była spakowana i w pośpiechu
napisałam Ramosowi kartkę, żeby się nie martwił, bo będę u Xabiego. Zostawiłam
ją na stole w kuchni i ubierając szpilki wyszłam trafiając idealnie w moment,
gdy Alonso parkował.
– Wskakuj, Vic. Ramos wie, że cię zabieram?
– Dowie się jak zejdzie na dół – powiedziałam, wsiadając do auta. – Jedźmy,
proszę. I dziękuję za wszystko.
Spojrzał na mnie innym wzrokiem niż ten, którym patrzał na mnie
Ramos za każdym razem. Wzrok Xabiego podnosił na duchu, był przyjacielski a
jednocześnie miał w sobie coś takiego, co mnie do niego ciągnęło, coś, co
tworzyło tak jakby jakąś wielką nić porozumienia między nami.
– Sądzę, że zajedziemy po pizzę. Głodna?
– Jak wilk, Xabi, jak wilk.
Przez resztę drogi do pizzerii śmialiśmy się i rozmawialiśmy na miliony
tematów, co chwilę jakiś zmieniając i obgadując Balea, którego ostatnio ugryzł
własny pies. Xabi był dla mnie bratnią duszą i wiedziałam, że to do niego mogę
się zwrócić ze wszystkim. I że zawsze mi pomoże.
W domu usiedliśmy na miękkim dywanie przy kominku. Trzy wielkie pizze położyliśmy koło siebie i chwyciliśmy Scrabble, które, jak wytłumaczył mi Xabi,
zostawiła u niego jego bratanica. Podczas gry naprawdę szczerze, często i długo
się śmialiśmy. Xabi ciągle oszukiwał, wymyślając różne słowa, które tak
naprawdę nigdy nie istniały. Cudownie spędzało mi się z nim czas, gdyby nie to,
że ciągle dostawałam smsy od Ramosa. Przepraszał mnie i tak dalej, ale ja
naprawdę nie miałam ochoty w tamtej chwili z nim rozmawiać. Graliśmy około
czterech dobrych godzin, bo gdy skończyły nam się literki po raz drugi zresztą,
było już naprawdę ciemno. Xabi wstał, otrzepał spodnie i zaprowadził mnie do
gościnnej sypialni, w której mogłam spać. Podziękowałam mu mocno go przytulając
i rzuciłam się na łóżko, naprawdę zmęczona.
– Śpij dobrze, Vic.
Gdy wyszedł, wyjęłam z torby kosmetyczkę i poszłam do łazienki, by wziąć
szybki, orzeźwiający prysznic. Łazienka była średniej wielkości, ale za to
przytulna i bardzo jasna, przez co przyjemnie spędzało się w niej czas. W samym
ręczniku weszłam do pokoju i zaczęłam grzebać w rzeczach, szukając jakiejś
koszulki do spania. Dopiero po chwili zorientowałam się, że żadnej nie wzięłam
i doszłam do wniosku, że jestem wręcz zmuszona, by poprosić o jedną Xabiego.
Nie wiedziałam, gdzie znajduje się jego sypialnia, więc na oślep otwierałam
drzwi, a gdy trafiłam na te, o które mi chodziło, Xabiego nie było. Chciałam
już wyjść z pokoju, gdy usłyszałam jakiś hałas za kolejnymi drzwiami i nim się
powstrzymałam, byłam już krok od nich. Otworzyłam je gwałtowanie i stanęłam oko
w oko z nagim Xabim.
Chyba to, że dawno nie byłam z żadnym mężczyzną wzięło nade mną górę, bo
ani mi się śniło wyjść z tej łazienki. Widok był co najmniej powalający a po
twarzy Xabiego nawet nie było widać, że jest zakłopotany. Wręcz przeciwnie –
podszedł kilka kroków w moją stronę, a ja, nawet nie kontrolując tego, co robię
zrzuciłam z siebie ręcznik. Staliśmy teraz naprzeciw siebie tak, jak nas Pan
Bóg stworzył.
No i nic dziwnego, że chwilę potem wylądowaliśmy w jego łóżku, całując się
łapczywie.
Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że to może początek czegoś pięknego,
że dzięki temu w moim życiu będzie już spokojnie, znów się ustatkuję i zacznę
znów żyć.
Xabi był cudowny – totalne przeciwieństwo Sergia. Nie pytał mnie ciągle o
Cristiano i o to, jak się bez niego czuję. Nie obrażał się na mnie za to, że
dziwnie na niego spojrzałam. Nie rozmawiał ciągle tylko i wyłącznie o miłości.
Był kochany, spędzał ze mną każdą sekundę. Interesował się mną. Tym, co lubię a
co nie. Pytał o moje alergie, o moich rodziców. Pytał o mnie i sam o sobie
opowiadał.
Czułam się z nim jak w niebie.
Teraz też.
Tylko, chyba byłam na tyle głupia i naiwna by uwierzyć, że to, co teraz
robię naprawdę ujdzie mi na sucho. Przez głowę przeszła mi myśl, że to kiedyś
wypłynie, ale kiedyś, nie teraz, nie jutro. Kiedyś. Ale chyba
naprawdę się przeliczyłam. Naprawdę, bo o ile się nie mylę, właśnie usłyszałam
otwierające się drzwi. A duchy chyba nie umieją ich otwierać.
– Co tu, do cholery, się dzieje?
Czegoś takiego to ja się kompletnie nie spodziewałam. Czytam sobie, lecę całkiem płynnie, a tu na końcu wyhamowałam z otwartą buzią, bo przeżyłam szok. Potrafisz zaskoczyć. :)
OdpowiedzUsuńBooo to się miało inaczej skończyć, ale stwierdziłam, że tak nie może być. Mam teraz taką wene, że prawie skończyłam trójkę, ja nie moge! Miało być spokojnie, gra w scrabble i spac ale wyszlo inaczej XDD
UsuńI tak przeogromnie się cieszę, że was wszystkich zaskoczyłam!
Ja pierdole!!! Przepraszam za to słowo. Ale zaskoczyłaś mnie totalnie.
OdpowiedzUsuńVictoria jest porządnie zagubiona.
Nie wiem co dalej pisać. Jestem w szoku!
Ha, haha.
UsuńZagubiona to mało powiedziane, po prostu... ona próbuje odsunąć R. jak najdalej od siebie, bo mimo tego, że jest z nim najszczęśliwsza na świecie, to jednak nie umie z nim być.
Szok powinien minąć.
Dobrze, że nie dodałam fragmentu z tej upojnej nocy, bo na zawał byś jeszcze zeszła!
Nie rób mi tego!!! Zawał w tak młodym wieku.
Usuń;-)
U mnie nowy rozdział.
Czyżby to była Nagore? O ile dobrze pamiętam, to Xabi ma żonkę, choć nie wiem jak tam ma się Twój kanon wobec rzeczywistości. Jeśli w Twoim opo Xabi jest wolny jak ptaszek - to mogłoby oznać, że Ramosowi się nudziło i postanowił przerwać to jakże ciekawe zbliżenie. Zżera mnie ciekawość, co kochany Cris napisał-nabazgrał na tej karteczce, więc mam nadzieję, że to się wyjaśni. Troszeńkę niepokoi mnie zachowanie Vick. Serio po związku z Ronaldo ma ochotę na to, żeby się przespać z Xabim? Ludzie mnie zawsze zaskakują :D
OdpowiedzUsuń*oznaczać
UsuńBoję się, że nie rozumiesz Victorii. Ona kocha Cristiano, ale nie może z nim być, nie chce z nim być. Próbuje jakoś zapomnieć o tym okropnym koszmarze, o tym wyborze, czy być z nim i być nieszczęśliwą czy raczej spróbować szczęścia.
UsuńJa, na miejscu Vic nie potrafiłabym nie ulegnąć komukolwiek z seksownych piłkarzy. No, chyba, ze to byłby Puyol XD
NIENIENIE, żadna Nagore. Ona u mnie nie istnieje.
A kartka ma związek z końcówką rozdziału. Ulalala.
Z końcówką rozdziału... z końcówką rozdziału.. z końcówką.. kurza twarz! Chodzi o Cristiano! Chyba, to znaczy chyba naprawdę nie wiem już, oh. Staram się zrozumieć jakoś Vick i myślę, że powolutku, z czasem będzie się tak działo, ale wiadomo, że jest ona po przejściach i chyba trochę się pogubiła w tym swoim życiu :3
UsuńNo i co nie piszesz że jest nowy rozdział? ;d
OdpowiedzUsuńJa też jestem w szoku, ale wydaje mi się, że rozumiem Victorię. Stara się uwolnić od Cristiano, a Ramos jej tego nie ułatwia. Według mnie postąpiła jednak trochę nierozważnie prosząc Xabiego o pomoc, lepiej byłoby szczerze porozmawiać z Sergio. Co do końcowki to pewnie żadna z nas nie zdołałaby się oprzeć boskiemu Xabiemu, a Victoria dodatkowo chce zapomnieć o Ronaldo. Czyżby to właśnie on nakrył ich w sypialni Xabiego? Czekam na kolejny ;*
Musiałam zapomnieć :/
UsuńVictorii w głowie zacznie się układać i wtedy każdy powinien już wszystko zrozumieć. Da sobie radę!
Co do końcówki to... hmm... Przekonasz się, nie chce nic zdradzać:/
A mnie zatkało, naprawdę. Czytam czytam i nagle nagi Xabi! :o No tego się nie spodziewałam. Dlaczego to tak urwałaś? Teraz będę główkowac o kogo chodziło. Czekam na następny. Buziaczki ;*
OdpowiedzUsuńWłaśnie chyba o to chodziło w tym urwaniu, żeby czekać i się niecierpliwić! Xabi to taki dodatek, chciałam pokazać, że ona zdolna jest do wszystkiego. Tyle.
Usuńnastępny już naprawdę niedługo!
Jestem, jestem, jestem! Leżę sobie chora, szukam czegoś do czytania i znalazłam!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się jak piszesz, tak że aż chce się czytać!
Tyle tu tajemniczości, że nasuwa mi się milion pytań co do tego opowiadania! Dlaczego rozstała się z Crisem? O co chodzi z jej koszmarami? Co Ronaldo napisał na tej kartce? Dlaczego Ramos ma takie humorki? Kto przylazł na końcu?!
Obecność Xabiego sprawiła, że chyba się aż lepiej poczułam *.* Uwielbiam go!
Będę czytać! Czekam na trójeczkę, a w wolnych chwilach zapraszam też do siebie na blogi :)
Właśnie chodziło mi o nutkę tajemniczości, bo nie wiem jak Ty czy inni czytelnicy, ale ja lubię czytać coś, w czym jest dużo tajemnic, gdzie są rzeczy niedopowiedziane.
UsuńNa te pytania niedługo znajdziesz odpowiedź, bo ta część historii ma około 5-6 rozdziałów.
O niee..
UsuńCo teraz będzie?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi, czekam na kolejny!
http://chce-znowu-wierzyc.blogspot.com/
Zacznę tak: Madridistas para siempre <3
OdpowiedzUsuńTak sobie przeglądałam internety i trafiłam prosto tutaj. I wiesz co? To opowiadanie od razu stało się jednym z moich najbardziej ulubionych ;)
Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się czytać czegoś tak dobrego już od samego prologu! I mówię szczerze, naprawdę :)
A tak odnośnie rozdziału, to WOW. Jedno wielkie WOW *-*
Dlaczego wydaje mi się, że ten, kto im przerwał to będzie Ronaldo? xd
ojejku, dziękuję, podnosisz morale jednoosobowej załogi!
UsuńTrafiłaś idealnie bo na dniach dodaję trójkę!
A z tym końcem: będzie kto będzie. Trzeba czekać!