3 kwietnia 2015

6. Znowu razem

Perspektywa rozpoczęcia nowego rozdziału w moim życiu wprowadziła w nie promyki jasnego światła, które rozwesela mnie za każdym razem, gdy o tym pomyślę. Wiem, że Cristino do dobry człowiek a jego serce jest wielkie i przepełnione miłością. Jest moim mężczyzną i choć powszechnie wiadomo, że ideały nie istnieją – właśnie tak go traktuję. Jak ideał. Rozumiem, że może coś sknocić ale każdy zasługuje na szansy – nie jedną, dwie czy trzy; Cristiano zasługuje na tyle szans, ilekroć będzie chciał się poprawić. A ja wiem, że będzie o mnie walczyć do ostatniej kropli krwi.

Wczorajszy dzień był bardzo zakręcony. Dziwię się sobie, że po naprawdę krótkiej rozmowie moje smutki ze mnie wyciekły, a ja sama, szczęśliwa, układam swoje życie na nowo.

Dziś, w pierwszy dzień Ery Cristiano, przygotowałam dla niego niespodziankę. Zdjęcie. Jedno z tych zdjęć, gdzie w ramce znajduje się kolarz powycinanych fotek wydrukowanych z internetu. Znajdujemy się tam razem: ja i Cristiano na plaży rok temu. Obok tego jest zdjęcie jego drużyny, logo Realu Madryt i coś, co będzie mu przypominało o uśmiechu: zdjęcie tacos. To może głupi pomysł, ale chcę, by o mnie myślał za każdym razem, gdy spojrzy na ten kolarz.

Dzień w pracy był cudowny. Naprawdę ceniłam sobie pracę dla Mathewa, który był wymarzonym szefem. Wspólnie śmialiśmy się i główkowaliśmy nad kampaniami i choć Mathew był dopiero Junior Account Managerem to dostawał naprawdę ciekawe projekty, a ja, jako jego asystentka – mogłam tworzyć je razem z nim. To właśnie kochałam w tej pracy. Obserwowanie, jak każdy projekt przechodzi z rąk do rąk, jak każdy uważa go za swoje najważniejsze dzieło, jak każdy z miłością podchodzi do tego, co robi. Ta praca była dla mnie wymarzona i przynosiła mi szczęście; wraz z nią zjawił się Cristiano i całe moje życie powoli się układało.

Z przemyśleń wyrwał mnie telefon.

– Victoria Crucx, asystentka Mathewa Popowa – przywitałam się standardowo.

– Victoria. – Głos Dereka wydawał się promienieć i choć biła z niego powaga, wiedziałam, że coś niedawno ucieszyło mojego ex. – Możemy się spotkać? Zjedzmy razem lunch u mnie w biurze za piętnaście minut. – I zanim zdążyłam zaprotestować, on się rozłączył.

Stwierdziłam, że mogę zjeść z nim lunch, bo bardzo zależało mi, by nasze kontakty były czysto patetyczne nie tylko ze względu na to, że pracujemy w tym samym budynku. Derek był kiedyś bardzo ważną osobą w moim życiu i na zawsze zostanie w moim sercu, jednak tylko tyle mogłam mu teraz dać. Możemy zostać znajomymi z pracy, którzy raz na ruski rok zjedzą razem lunch, ale to tylko tyle i sądzę, że lunch, który mi zaproponował będzie idealną okazją, by mu to wyjaśnić. Oraz by zacząć wprowadzać to w życie.

Za pięć dwunasta przybiłam swoją kartę id i wyszłam z holu Gres & Oldew, kierując się do wind. Megan, jedna z asystentek przytrzymała mi windę, jednak pokazałam jej palcami, że jadę na górę, więc pomachała mi na pożegnanie, gdy drzwi się zamykały. Podeszłam do kolejnej, a gdy przyjechała, wcisnęłam guzik dwadzieścia osiem. W lustrze poprawiłam szybko swój makijaż i uśmiechając się wyszłam z windy.

Hol biura Dereka był wielki i biały. Przypominał mi szpital, ale były rzeczy, które się wyróżniały. Recepcja znajdowała się za szklaną szybą. Na blacie, tuż obok pięknej blondynki leżały kosze z kwiatami lawendy, które opadały leniwie na podłogę, imitując wodospad. Wielkie, srebrne litery które znajdowały się między dwoma takimi koszami kwiatów i układały się w napis DIVIDED INCORPORATION. Skórzane fotele po lewej stronie były w białym kolorze i nic, prócz kwiatów i napisu nie było tam innego koloru. Blondynka o czerwonych ustach i białej sukience nawet nie mrugnęła, gdy otwierała przede mną drzwi i prowadziła, jak mi się zdaje, do gabinetu Dereka. Nim zorientowałam się, co się dzieje, znalazłyśmy się przed kolejną recepcją, tym razem mniejszą, za której blatem zasiadał sympatyczny młodzieniec, o tak samo platynowych włosach, jak Pani Czerwone Usta. Był jednak od niej bardziej  milszy. Wstał i podając mi rękę, pięknie się uśmiechnął.

– Jestem Nathan Amell, asystent pana Divided. Ty na pewno jesteś Victoria, tak? Pan Divided ma aktualnie spotkanie, jednak prosił poinformować siebie, gdy przyjdziesz. Zechcesz chwilę poczekać? Już to robię. Dziękuję, Ana, możesz już iść.

Mówiąc ostatnie słowa skinął głową do blondynki, która odwróciła się z niechęcią i odeszła w swoją stronę. Gestem wskazał mi szarą kanapę, znajdującą się nieopodal wielkiego, przestronnego okna, teraz matowego. Gdy usiadłam zaproponował mi kawę, jednak grzecznie odmówiłam i uśmiechnęłam się do niego, gdy odchodził. Zaglądając w głąb korytarza dostrzegłam sylwetkę Dereka za szklaną szybą. Stał, jak Pan swojego Imperium, oparty rękoma o blat stołu. Rozmawiał z pięcioma innymi mężczyznami, a oni słuchali go jak urzeczeni, potakując co chwilę głową. Gdy rozległ się głos Nathana, informujący, że przyszłam, Derek odwrócił głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Wyprostował się i nie odrywając ode mnie wzroku powiedział coś szybko do swoich gości, którzy jak jeden mąż wstali i wyszli razem z nim z pomieszczenia. Gdy zrównali się z nami, wstałam prawie jednocześnie z Nathanem. Derek uścisnął mężczyzną dłonie.

– Nathan, zaprowadź proszę panów do drzwi – powiedział, ciągle wpatrując się we mnie. – Victoria, miło cię widzieć. Zapraszam do gabinetu.

Ku mojemu zdziwieniu nie poszliśmy do tego samego pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszedł, jednak do innego, o wiele większego, znajdującego się na końcu korytarza. Biuro Dereka było w kolorach szarości, a jedyny kolorowy akcent, który odnalazłam, to czerwone jabłko, stojące na biurku. Derek zaprowadził mnie do jednej z trzech części, na jakie było podzielone jego biuro. Usiedliśmy przy czymś, co do złudzenia przypominało kuchenną wyspę. Derek nalał mi wina i postawił przede mną tacę z hamburgerem i frytkami. Zaśmiałam się jak dziecko.

– Jedz, proszę, smacznego.

Wzięłam do buzi kęs hamburgera i wręcz rozpłynęłam się nad jego smakiem. Od razu czuć było, że nie była to jedna z tych kanapek, które sprzedawane są w budkach na ulicach. Wołowina była idealnie wysmażona a sos tak pyszny, że miałam ochotę jeść więcej.

– Smakuje?

Kiwnęłam tylko głową i upiłam spory łyk wina, który w mojej ocenie miał dodać mi otuchy. Derek zdawał się być wyluzowany i nie zwracał uwagi na moje zdenerwowanie, które podsycane dobrym alkoholem rosło, a nie malało. Co jakiś czas uśmiechał się do mnie przyjaźnie i spoglądał na jeden z dużych ekranów, które znajdowały się na ścianie obok nas.

– Słyszałem, że pogodziłaś się z Cristiano. To prawda?

Typowa otwartość Dereka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Kiedyś znałam go bardzo dobrze, kochałam i nie widziałam poza nim świata. Był dla mnie prawie idealny – miał niestety nietypową skłonność do wpadania w kłopoty. Teraz, nie patrząc na niego przez pryzmat przeżytych z nim chwil czy lat, uważam, że jest całkiem niezłą Wielką Rybą. Potentat milionów, pewny siebie mężczyzna. A do tego zabójczo przystojny. Na pewno nie mógł się opędzić od kobiet.

– Tak, dobrze słyszałeś. Wczoraj postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę. I naprawdę nie potrzebuję twojego błogosławień...

– Jesteś z nim szczęśliwa? – Wepchnął mi się w słowo, a wzrok miał nieprzenikniony. Zdawało się, że błądzi gdzieś myślami, gdzieś daleko za tą salą, za tym budynkiem. Wbił wzrok gdzieś mniej więcej ponad moje usta (czyli tam, gdzie każdy wychowany człowiek winien jest patrzeć gdy z kimś rozmawia) i powtórzył swoje słowa jeszcze raz, zimnym, lodowatym, obcesowym tonem. – Czy jesteś szczęśliwa z Cristiano?

– Mógłbyś o to spytać, gdy będę pewna swojej odpowiedzi, Derek. Jak na razie, jak dobrze wiesz, dopiero do siebie wróciliśmy. Jeszcze go dziś nie widziałam i naprawdę, gdyby nawet było coś nie tak i tak bym ci tego nie powiedziała.

Jego dłoń zacisnęła się kurczowo na brzegu "wyspy" tak, że pobielały mu knykcie. Wciąż świdrował mnie wzrokiem a jego ton był nadal obojętny. Wzbierała we mnie krew.

– Czy on cie kiedykolwiek uderzył? Podniósł na ciebie rękę, Victoria?

– OSZALAŁEŚ? – Wstałam, a moje krzesło zachwiało się niebezpiecznie tuż za mną. – Jak mogłeś tak w ogóle pomyśleć? CRISTIANO MNIE NIGDY NIE UDERZYŁ! Czy on wygląda na damskiego boksera, Derek? Czy sądzisz, że byłby w stanie to zrobić? Wiesz co...? Przychodząc tu, miałam zamiar utrzymywać z tobą tylko kontakty czysto patetyczne, ale siadając tu z tobą i jedząc pomyślałam sobie, że fajnie by było zostać przyjaciółmi, bo nadal cenię sobie twoją przyjaźń, ale teraz, mam największą ochotę stąd wyjść, Derek. Wyjść i nie wrócić!

Podczas gdy ja wylewałam na niego moją złość, ten jakby skurczył się w sobie; przygarbił się a ramion nie trzymał już prosto. Siedział na swoim krześle i wpatrywał się intensywnie w blat "wyspy". Położył przed sobą ręce i nie podnosząc głowy, powiedział:

– Masz rację, Vicotoria, całkowitą rację. Ja... Szukałem złych cech Cristiano bo wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że to on zajął moje miejsce w twoim sercu. Ale spokojnie, nie patrz tak na mnie, już się z tym pogodziłem. Naprawdę. Przepraszam, Victoria, tak bardzo przepraszam.

Zrobiło mi się go przykro. W głębi serca wiedziałam, że nie chciał źle ani dla mnie ani dla nikogo innego. Derek był człowiekiem, który naprawdę dba o swoich bliskich i choć nieziemsko mnie wkurzył tym, co zasugerował, to wiedziałam, że nie miał nic złego na myśli.

Z drugiej strony za dobrze znałam Dereka. On planował wszystko od początku do końca. Nie powiedział by czegoś, nie zacząłby tematu gdyby nie był stuprocentowo pewien lub gdyby nie miał kilku dobrych argumentów. Ta sprawa wręcz MUSIAŁA mieć drugie dno.

Wyłapując jego wzrok znów wbity we mnie, spytałam:

– Czy tylko to chciałeś mi dziś powiedzieć? Bo sądzę, że to jeszcze nie koniec twoich sensacji.

– Tak, chodzi o coś jeszcze... Chciałem się ciebie o coś zapytać... – wziął łyk wina i kontynuował, choć nie wiedziałam, czy chcę tego słuchać. – Widzisz, ostatnio przeglądałem sieć w poszukiwaniu artykułów o Realu Madryt, ponieważ jako ich sponsor chciałem sprawdzić sam, co w trawie piszczy. Trafiłem na ciekawy artykuł...

Podszedł do swojego biurka i chwycił z niego tablet, po czym wrócił na swoje miejsce i dokończył hamburgera, który zdążył już wystygnąć. Rozpiął guzik w koszuli i zdjął marynarkę, przeczesał włosy palcami i powoli przesunął w moją stronę urządzenie. Wzięłam się za czytanie.

Powrót do Louisy Gzalei.

Jak wiadomo, Cristiano Ronaldo, znany piłkarz Realu Madryt niecałe cztery miesiące temu rozstał się ze swoją dziewczyną, Victorią Crucx. Miliony osób z całego świata oczekiwały rychłych zaręczyn Ronaldo z piękną Amerykanką, Victorią, do których niestety nie doszło. Sądzono, że piłkarz długo będzie się zbierał po złamanym sercu, jednak sprawy mają się nieco inaczej... Cztery dni temu miała miejsce gala charytatywna na cześć Madryckich sierocińców, na której pojawił się piłkarz w towarzystwie przepięknej brunetki, którą nie była Victoria. Ową czarującą damą była Louisa Gzalea, była narzeczona Cristiano, z którą rozstał się po jej niespodziewanej zdradzie. Louisa wyjechała z Madrytu ze swoim kochankiem, Pablo, do pięknej i słonecznej Somalii, gdzie mieszkała ponad dwa lata. Jak widać, wróciła do Madrytu by odbić swojego narzeczonego z rąk pięknej Amerykanki. Pytanie tylko, czy Victoria da sobie go odebrać?

Pod artykułem znajdowało się kilka zdjęć Cristiano z ową Louisą, która na jednym z nich trzymała poufnie swoją dłoń na jego ramieniu. Na innym to on trzymał swoją rękę w dole jej pleców. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Artykuł napisano niecałe dwa tygodnie temu, czyli wtedy, gdy naprawdę miałam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Nigdy nie wiedziałam, że Cristiano miał narzeczoną. A tym bardziej, że go zostawiła. Jak mógł mi tego nie powiedzieć? I jeszcze ta gala charytatywna. Co on sobie wyobrażał, idąc tam z nią? Myślał, że się nie dowiem?

– Dlaczego mi to pokazałeś, Derek?

Westchnął.

– Chciałem, żebyś wiedziała.

*

Ostatnie piętnaście minut pracy ciągnęło się w nieskończoność. Mathew siedział za swoim biurkiem kompletnie wyluzowany, a ja, stukając szpilkami o wykładzinę próbowałam w jakimś stopniu uspokoić się, co nie przychodziło mi najlepiej. Dziesięć minut później pożegnałam się grzecznie z szefem i zgarniając torebkę wraz z marynarką, wyszłam z holu firmy.

Tak jak się spodziewałam, Cristiano czekał na mnie oparty o kolumnę niedaleko głównego wyjścia z  budynku. Miał na sobie bojówki i czarną koszulkę, a na nosie okulary. Gdy się do niego zbliżałam, wyciągnął ręce by mnie przytulić, a ja, wpadając na szatański plan, wyminęłam go i wyszłam przez drzwi, które otworzył mi portier. Uśmiechnęłam się do niego i pomaszerowałam w dół ulicy, słysząc tylko głuchy odgłos butów Cristiano tuż za mną.

– Co ciebie napadło?

Zatrzymał mnie w pół kroku, łapiąc moją wolną rękę i zmuszając, żebym na niego spojrzała.

– Louisa Gzalea mnie napadła – warknęłam.

– Była u ciebie? – Wydawał się zdezorientowany i mogłabym przysiąc, że w jego oczach widziałam strach. Prychnęłam gniewnie.

– Oszalałeś? Dlaczego mi o niej nie powiedziałeś, Cristiano? Dlaczego ukrywałeś przede mną prawdę o swojej przyszłości? I w końcu: dlaczego odwołałeś naszą kolację by sie z nią spotkać!

Cristiano wydał z siebie dziwny dźwięk i złapał w rękę telefon. Przez chwilę coś pisał a potem schował go do kieszeni i wzmocnił uścisk ręki, którą nadal trzymał mój przegub.

– Nie tutaj! – Powiedział przez zaciśnięte zęby i wręcz wepchnął mnie do samochodu, który w tym samym momencie zaparkował na chodniku.

– Co ty wyprawiasz, Cristiano!

– Mogłaś pomyśleć zanim zaczęłaś ten temat – mruknął. – Jedziemy teraz odebrać Ramosa z rechabilitacji a potem jedziemy wszyscy na konferencję prasową, więc mamy mało czasu. – Uciął, ale gdy zauważył, że otwieram usta by zaprotestować, zaczął od nowa. – Nie powiedziałem ci o Louisie z tego samego powodu, z którego ty nie powiedziałaś mi o Dereku, Victoria. Tylko, że ja nie zrobiłem ci na środku ulicy awantury. Ale to nic, uwierz, szczegół. Jedyną rzeczą, o którą teraz się boję, to ty. Nie zaprosiłem Louisy na tę galę, naprawdę, Vic, musisz mi uwierzyć. Gala była dzień po tym, jak cie wystawiłem. Sprawdź, jeśli mi nie wierzysz. Ale co najważniejsze, Victoria, to to, że Louisa chce do mnie wrócić i zrobi wszystko, by to osiągnąć. Oczywiście nie mamy się o co martwić, ale ona ma... bardzo osobliwe sposoby na zdobywanie tego, czego chce. Musisz na nią uważać, Vic, rozumiesz?

Kiwnęłam głową, niezdolna do wypowiedzenia żadnego słowa.

Przez ostatnie tygodnie nawet nie pomyślałam o tym, że Cristiano mógł poczuć się źle, gdy usłyszał o Dereku. Nie myślałam o nim poważnie i szczerze powiedziawszy nawet nie uważałam go za konkurencję dla Cristiano. Derek był moją zamkniętą przeszłością i już nic mnie z nim nie łączyło. Nie obawiałam sie go pod żadnym względem. Żałuję, że nie mogę powiedzieć tego samego o Louisie, która chciała dobrać się do mojego Cristiano. Mimo tego, że to ja zerwałam z nim dawno temu, mimo tego, że się ukrywałam i że przez jakiś czas nie miałam najmniejszej ochoty się do niego odzywać, dobrze wiedziałam, że nie umiem z niego zrezygnować. Wiem, że popełniłam błąd: najpierw rzucając go, potem udzielając tego okropnego wywiadu a jeszcze dalej, spotykając się z nim na stadionie i mówiąc mu tak okropne rzeczy. Nasza miłość to taka miłość, która nigdy się nie kończy, która bierze w posiadanie twoje serce, a nawet, jeśli z czasem przyśnie, to będzie tylko drzemać i budzić się w najmniej pożądanych momentach. I ona się niedawno obudziła we mnie, ta wielka miłość i wiem teraz, że naprawdę mi na nim zależy. Wiem, że go kocham. Po prostu nie potrafię się od niego osunąć.

W trakcie tej długiej drogi zniszczyłam swoją przyjaźń z Sergio Ramosem. Od początku był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Nie zachowywał się, jakbym była dla niego wszystkim, a wiem, że byłam. Gdy zrobiłam coś złego przychodził i krzyczał na mnie. Gdy zrobiłam coś dobrego cieszył się ze mną ale nie chwalił za dużo, bo moje ego tylko rosło i rosło i mogło wybuchnąć. Przynosił lody i jadł je ze mną przed MTV, zabierał mnie na mecze na małych boiskach niedaleko mojego domu, gdzie dzieciaki z pasją grały w piłkę. Był cudownym przyjacielem.

W tej sytuacji widziałam przed sobą tylko jedno rozwiązanie.

– Zapomnijmy o całej naszej przeszłości, Cris. Wymażmy ją i żyjmy chwilą, dobrze?

Przysunął mnie do siebie w wyćwiczonym geście, tak, że mogłam położyć głowę na jego ramieniu. Palcami gładził moje knykcie i co chwila mocniej ściskał moją dłoń. Uśmiechał się pod nosem.

– Nie wiem czy damy radę zrobić to z twoją przeszłością, aniołku, ale postaramy się.

No tak, zapominałam, że Cristiano wiedział o mojej przeszłości wszystko. Nigdy nie byłam z siebie dumna, że widziałam w życiu tyle, ile najstarsi ludzie na świecie jeszcze nie widzieli, dlatego z trudem przyszło mi powiedzenie mu prawdy.

8 miesięcy temu...

– Victoria, musisz mu powiedzieć! – Sally była zdenerwowana, jednak nie dawała tego po sobie poznać. Siedziała przede mną, na ziemi, i trzymała mnie za ręce, by dodać mi otuchy. – Jeżeli ci to pomoże, mogę tu z tobą zostać, naprawdę.


– Nie, wszystko w porządku. Powinien za chwilę wrócić z treningu. Nie chcę cie wyrzucać, ale sama rozumiesz...


– Tak, tak. – Wstała, a ja odprowadziłam ją do drzwi. – Może to będzie dobra okazja do wspomnienia mu o Dereku, co? Powinien wiedzieć. Kocham cie, malutka.


W drzwiach minęła się z Cristiano, który z uśmiechem pomachał do niej, gdy wsiadała do windy. Wszedł i pocałował mnie w policzek, a mój żołądek zrobił dziwny przewrót, nie spowodowany przypływem miłości. To, co chciałam powiedzieć Cristiano sprawiało, że robiło mi się niedobrze. Musiał wiedzieć.


– Cris, musimy porozmawiać – wzięłam głęboki oddech i usiadłam na kanapie. Zajął miejsce obok mnie, a jego oczy lśniły. Musiał się stęsknić. – Jesteś osobą publiczną i naprawdę długo zwlekałam, by ci to powiedzieć. Proszę, nie zrozum mnie źle. I mimo wszystko, wiedz, że cie kocham.


– Victoria... o co chodzi?


Zamknęłam oczy.


– Gdy miałam osiem lat, przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku, ponieważ tata dostał nową pracę. Dom był cudowny i miałam tam swój wymarzony, różowy pokój, wiesz? Tata bardzo dużo pracował i prawie wcale go nie widziałam. Popadał w pracoholizm i moja mama była z tego powodu bardzo smutna. Raz zauważyłam na jej ciele siniaka i sądziłam, że musiała się przewrócić. Z czasem siniaków było coraz więcej i więcej a ja bardzo się martwiłam o mamę. Gdy miałam jedenaście lat mój tata po raz pierwszy zaczął się do mnie dobierać... Mama obroniła mnie, to było oczywiste. Następnego dnia tata był dla mnie bardzo miły. W ogóle od tego czasu kupował mi dużo zabawek i starał się. Gdy miałam piętnaście lat, znów tego spróbował. Po tym incydencie naprawdę się go bałam. Mama wysłała mnie na terapię, która mi pomogła. Gdy miałam siedemnaście lat mój tata zamknął mnie i jego w moim pokoju i próbował mnie zgwałcić. Prawie mu się to udało, gdyby nie moja mama, której udało się wyważyć drzwi i ogłuszyć go. Tyle, że mój tata zmarł od tego uderzenia...

Wzięłam głęboki oddech i odepchnęłam od siebie złe myśli.

– Tak, Cris, będzie nam cholernie trudno o tym zapomnieć – stwierdziłam.