11 stycznia 2015

1. Nigdy więcej

Nigdy, ale to przenigdy nie traktowałam Cristiano, jako wielką sportową sławę, zarabiającą miliony i znaną przez każdą osobę na świecie. Zawsze był dla mnie moim durnowatym, przygłupim i nieziemsko stukniętym Ronaldo, który potrafił ugotować parówkę i zjeść ją z czekoladą. Nigdy nie patrzałam na niego przez pryzmat jego piłkarskich osiągnięć, choć dobrze pamiętam, jak śmiałam się z niego, gdy dowiedziałam się, że jego nogi są ubezpieczone na 103 miliony euro.
Zawsze był dla mnie zwykłym chłopakiem z Funchal, który kocha piłkę nożną i ma bzika na punkcie swoich włosów. Był dla mnie zwykłym człowiekiem, tak zwykłym jak mężczyzna, który pije kawę nad gazetą w knajpie za rogiem. Do niego również potrafiłabym podejść i powiedzieć:  witaj, tak, jak zrobiłam to z Cristiano.
Poznaliśmy się przez całkowity przypadek. Spędzałam dzień z moją najdroższą przyjaciółką, która jest najbardziej szaloną kobietą, jaką kiedykolwiek znałam. Poszłyśmy na kawę; plotkowałyśmy i śmiałyśmy się jak nigdy. Naglę, znikąd, Sally wskazała na róg pomieszczenia i wręcz zakręciła mną, każąc mi podejść do osoby siedzącej przy stoliku i po prostu się przywitać. Z początku uważałam to za przesadę, ale z biegiem czasu dałam się namówić i podeszłam, po prostu, przywitać się z nieznajomym mężczyzną. Wiecie, co wtedy sobie pomyślałam? A nóż się zakocham...
A gdy podeszłam do stolika i stanęłam przez mężczyzną, zatkało mnie tak bardzo, że straciłam panowanie nad swoim ciałem. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz poczułam jak pulsują mi usta. Gdy mężczyzna spojrzał na mnie znad laptopa, uśmiechając się przyjaźnie, poczułam się tak, jakby zwalił się na mnie fortepian tak jak w Tom and Jerry Show. Spojrzałam na niego jeszcze raz, a gdy poczułam, że moje nogi znów mnie słuchają powiedziałam do niego "Witaj" i tak po prostu odeszłam, siadając przy Sally.
Teraz, z biegiem czasu przeklinam Sally za to, że namówiła mnie na przywitanie się z nieznajomym.
***
Przeciągnęłam się w łóżku po raz pierwszy od kilku dni czując, że naprawdę się wyspałam. Pokój, w którym spałam nie był duży, jednak urządzony bardzo funkcjonalnie. Przy ścianie stało łóżko, na którym właśnie leżałam, na przeciwległej ścianie wisiał telewizor a pod nim mała szafka na płyty, odtwarzacz dvd i inne drobiazgi. Po lewej stronie było wielkie okno teraz przesłonięte bordową zasłoną, a tuż obok niego duża, czarna szafa i mniejsza komoda, nad którą znajdowało się lustro. Zegar wiszący na ścianie wskazywał godzinę dziesiątą, więc nie spiesząc się zbytnio wstałam z łóżka, ubrałam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju kierując się prosto do kuchni. Ramos siedział przy stole, w jednej ręce trzymając gazetę a w drugiej kubek gorącej kawy.
– Dzień dobry – powiedziałam, podchodząc do niego. – Nie na treningu?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się naprawdę czarująco. Gdybym nie znała go i nie potrafiła czytać z niego jak z księgi, mogłabym pokochać go mocniej niż miłością braterską.
– Jak spałaś? Nie słyszałem, żebyś krzyczała. Nie miałaś koszmarów, prawda? 
Stać mnie było jedynie na to, by pokręcić głową. Temat moich nocnych koszmarów był jakby tematem tabu w tym domu, bo ja nie potrafiłam o nich mówić, a i on o niczym nie wspominał, tylko przychodził do mnie, gdy krzyczałam i przytulał, zasypiając ze mną. Był dla mnie naprawdę wyjątkowy w tym, co robił – nigdy nie pytał, co tak naprawdę mi się śni, lecz po prostu był przy mnie, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.  
Postawił swoją filiżankę na blacie stołu i spojrzał na mnie tak, że czułam, jak jego wzrok przenika mnie na wskroś, zagląda we wszystkie zakamarki mojego ciała, odczytuje we mnie to, co jest zapisane, a nigdy nie zostało wypowiedziane.
– Obiecaj mi, że odpowiesz na moje pytanie, dobrze?
– Na jakie pytanie, Sergio? Na jakie pytanie?
– Obiecaj.
Westchnęłam.
– Obiecuję.
– Kochasz Cristiano?
Zesztywniałam tak bardzo, że poczułam wszystkie mięśnie mojego ciała, które spięły się z nadnaturalną siłą. Próbowałam uniknąć przeszywającego spojrzenia Sergia, choć wiedziałam, że musiałam odpowiedzieć na to pytanie, bo obiecałam, a obietnic się dotrzymuje. To niepisany kodeks przyjaźni, o którym kiedyś rozmawialiśmy.
To naprawdę dziwne, że wiedziałam, co dokładnie powiedzieć.
– Oczywiście, że go kocham. To taka miłość, która nigdy się nie kończy, która bierze w posiadanie twoje serce, a nawet, jeśli z czasem przyśnie, to będzie tylko drzemać i budzić się w najmniej pożądanych momentach. Oczywiście, że go kocham, ale nie mogę go kochać, nie powinnam go kochać, nie powinnam nawet o tym myśleć. Ta miłość jest jak nieokiełznany żywioł, nad którym nie mam kontroli, widzę, jak mnie niszczy, zjada, sprawia, że tracę nad sobą kontrolę, tracę trzeźwy osąd, tracę rozsądek, tracę wzrok. Ona usypia zmysły, zatrzymuje czas, topi mnie, spadam w nią, otacza mnie, zatracam się, tylko on i ja, i jego oczy, spadam w nie, zapomniałam o sobie, przepadłam. Jak ja mam właściwie na imię? Widzisz, tak to właśnie wygląda. Nie mogę go kochać, po prostu nie mogę, bo to mnie pochłania, sprawia, że znikam, bez niego jestem tylko okaleczonym sercem, bijącym bez celu. Rozumiesz?
Widziałam, jak otwiera buzię by skomentować. Nie pozwoliłam mu na to, bo nie chciałam, by roztrząsał to, co było wypowiedziane między wierszami.
– Nic nie mów. Odpowiedziałam ci na te wszystkie pytania, które krążyły po twojej głowie. Nic nie mów, proszę. Tylko mnie przytul, dobrze? Bądź moim przyjacielem.
Zrobił to, o co go prosiłam – przytulił mnie, a ja czułam się bezpieczna, bez żadnych przeszkód mogłam powiedzieć, że czułam się sobą, zamkniętą na tysiące sposobów, ale sobą. Czułam siebie.
– Nie chcę cię zostawiać samą, więc proszę, pojedź ze mną na stadion. Muszę podpisać jakieś papiery dla Ancelottiego a potem jestem wolny, zabiorę cię na kawę i ciastko z kremem, porozmawiamy, może nawet się pośmiejemy? Spędzimy dzień razem i razem stawimy czoło jego przeciwnościom, dobrze?
– Dobrze.
Godzinę później znaleźliśmy się przed wejściem na Estiado Santiago Bernabeu. Tłumy fotoreporterów nie dawały nam spokoju aż do wejść dla personelu, dlatego nie odzywaliśmy się do siebie przez dobrych dziesięć minut. Dziesięć minut idealnej ciszy, w której można było się zatracać.
Wyszliśmy na murawę. Gdy ostatnim razem się na niej znalazłam, nie mogłam wyjść z podziwu dla majestatu tego miejsca. Gdy przekraczałam próg moje serce zdawało się bić szybciej, a i moje kroki robiły się coraz dłuższe, przez co nim się obejrzałam, stałam na środku stadionu, obracając się w miejscu i pochłaniając każdy metr, jak gdybym widziała świat po raz pierwszy.
Usłyszałam czyiś głos za plecami.
– Gdy ja byłem tu po raz pierwszy, czułem, że spełniają się moje marzenia.
Poczułam ciepły oddech na plecach, który wywołał w moim ciele dreszcze. Moje nogi nagle zdrętwiały, a ręce nagle opadły i wisiały beztrosko przy ciele. W mojej głowie myśli biegły jak szalone, choć zdawały się zwalniać; cały świat zdawał się zwolnić, zatrzymywać się. Byłam tylko ja i on.
– Cristiano – szepnęłam, odwracając się do niego.
Wydawał się uśmiechnięty, a zarazem bardzo beztroski. Czułam, jak emanowała od niego aura szczęścia, która próbowała zawładnąć i mną. Stałam twardo na nogach, choć miałam ochotę ruszyć się z miejsca, nie ważne, czy uciec, czy wtulić się w jego ramiona.
– Victoria…
Jego szept poniósł się echem po mojej głowie. Czułam, jak wszystkie zmysły wariują, jak tracę kontrole nad własnym ciałem, które staje się zdradziecką bestią, gotową zabić, by dostać to, czego pragnie.
Poczułam dotyk ciepłych ramion, które oplotły mnie w najmocniejszym uścisku, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.  Jego ciepło przenikało moje ciało, czułam, jakby zadomowiło się we mnie na dobre, jakby cały świat rozmazywał mi się przed oczami.
Nie mogłam się oprzeć, nie mogłam się powstrzymać, nie mogłam przestać.
Wszystko we mnie krzyczało żeby zostać, żeby poczuć, żeby pozwolić sobie na niego, ten jeden jedyny raz. Tylko mój rozum mówił: idź. Nie potrafiłam przestać.
Nie potrafiłam.
Ja wiem, że to powinno tak być, że ja sama siebie powinnam uratować, ocalić, ja dobrze wiem. Powinnam być silna, niezależna, powinnam być jak emocjonalny czołg.
Poczułam, jak łapie mnie za głowę, jak jego ręka podnosi mój podbródek, jak jego usta zbliżają się niebezpiecznie do moich, jak jego zapach skutecznie obezwładnia moje ciało.
Musiałam się powstrzymać.
– Zniszczysz wszystko – wyszeptałam.
Moje nogi odzyskały czucie, a ja sama nimi kierując, odeszłam kilka kroków dalej, spoglądając na niego podejrzliwie. Stał sztywno w swojej różowej bluzie, a jego oczy mówiły to, co po chwili wypowiedział:
– Dlaczego?
To pytanie martwiło mnie najbardziej. Jeszcze nie potrafiłam przyznać się sama sobie, że tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego odeszłam od Cristiano. To jedno pytanie niszczyło mnie wewnętrznie, bo ilekroć je sobie zadawałam, odpowiedź nigdy nie przychodziła. Tylko wtedy, gdy byłam naprawdę szczęśliwa, ona sama się pojawiała, sama przychodziła, jak stary przyjaciel. Ile razy błagałam Boga o wiarę w to, co zrobiłam. Ile razy przeklinałam się w myślach, sądząc, że zrobiłam źle. Ile razy widziałam jego numer na wyświetlaczu, a mój palec zwisał milimetry nad ekranem, gotów wcisnąć przycisk.
– Nie potrafię bez ciebie żyć, Victoria…
Westchnęłam.
– Przyzwyczaj się, że mnie nie ma. Że gdy wstajesz, budzisz się sam, że jesz śniadanie, jako jedyny, że nikt nie przyszykuje ci ciepłej kąpieli, gdy wracasz z treningu. Przyzwyczaj się, że mnie już nie ma, Cristiano. Nie ma mnie dla ciebie. I choć tak bardzo chciałabym teraz kłamać, to nie potrafię. Zrozumiałam, że muszę wreszcie iść dalej, choćby i na oślep. Na oślep, bo nic już nie widzę, niczego już nie ma, a mawiają przecież, że miłość mężczyznę pozbawia a kobiecie wyostrza wzrok, a ja swój straciłam, wszystko straciłam i nic już nie widzę bez miłości. Nic mi już mi nie zostało, tylko ja i moja godność, której się trzymam kurczowo jak brzytwy, jak ostatniego oddechu i rzucam się na głęboką wodę, na ciemny, czarny ocean z tym jednym oddechem i wiem, że przeżyję, że muszę, że przeżyję, że zrobię to dla siebie, bo tylko ja sama sobie zostałam. Tylko ja i moja godność, która kazała mi się od ciebie odwrócić i odejść, od ciebie i od tych twoich codziennych treningów, od tego, że choć byłeś tak blisko, to wcale cię przy mnie nie było, od tego, że ciągle mi czegoś brakowało, choć miałam wszystko. I teraz stoję sama i ślepa i mi zimno i rozpaczliwie szukam w sobie siły, która pozwoli mi zrobić ten pierwszy, najtrudniejszy krok – odejść od ciebie po raz drugi, i wiem, że dam radę, a Ty możesz sobie myśleć, że nie dam, że się poddam, że się odwrócę i przybiegnę do ciebie i skulę się ze strachu przed światem w twoich ramionach i ze wstydu, że znowu wróciłam, ze spuszczoną głową i wilgotnymi oczami. Ale ja nie wrócę, zobaczysz. I mi się uda, i pójdę naprzód, i nauczę się bez ciebie oddychać i spać, robić jedną a nie dwie herbaty i powoli, stopniowo odzyskam wzrok i może kiedyś kogoś znowu zobaczę a on mnie zobaczy i będzie patrzył na mnie tak, jak patrzyłeś na mnie ty.
Jego oczy przeszkliły się, biorąc przykład z moich, z których już dawno leciały łzy, z których już dawno ulatywał strach.
– Ale ja nigdy nie odejdę, Victoria.
– I to jest najgorsze, Cristiano.
Odwracając się na pięcie odeszłam od niego, zostawiając go samego pośrodku wielkiej murawy. Odszukałam wyjście na zewnątrz, a gdy znalazłam się w samochodzie, zapłakałam jak nigdy dotąd. Łzy same zdawały się wypływać, moje ręce drżeć a ciało zastygać. Widziałam jak przez mgłę, a słyszałam jak gdyby zza grubej szyby. Dostrzegłam błysk po prawej stronie, jednak nie odwróciłam głowy. Płakałam coraz ciszej aż wreszcie ucichłam, a z moich oczu nie wypłynęła ani jedna łza.
Tak miało być.  

15 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem.
    Pod wrażeniem, że potrafisz w bardzo ciekawy sposób opisać emocje i uczucia osoby. Znalazłam tylko jedną literówkę (dialog z Ramosem, umknęło Ci "m" w wyrazie odpowiedziała..m) :)
    Troszkę mnie zdziwiło to, że prolog nie był tak jakby końcem opowieści, że zaczęłaś opowiadanie już po rozstaniu Vick i Cristiano, ale myślę że tak będzie jeszcze ciekawiej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, literówki to efekt tego, że wstawiałam rozdział przed północą i nie byłam w stanie zauważyć wszystkiego.

      Bardzo miło mi słyszeć, że jesteś pod wrażeniem, ponieważ długo siedziałam nad opisem uczuć, a pomagały mi w tym róóżne strony i teksty, i smutna muzyka, bo ja osobiście jestem aktualnie szczęśliwa.

      Czułam, że zadziwię ludzi tym, że nie przeczytają o początkach znajomości Victorii i Cristiano, jednak sądzę że prequel powstanie jako dodatek do historii, kiedyś, ale powstanie. Mówiąc szczerze nie potrafiłabym opisywać ich poznania, bo to byłoby zwykłe romansidło, a opisywanie randek nie jest dla mnie.

      Dziękuję za opinię, pozdrawiam serdecznie,
      r.

      Usuń
  2. Styl pisania zasługuje na pochwałę. Emocje, które opisujesz wręcz widać, nie tylko czuć. Żal, smutek, ból i miłość... Jest wszystko, a tak jakby nawet więcej. Oczarowałaś mnie.
    Tym spokojem, melancholią i tekstem, który nie jest zabawnym romansidłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi słyszeć, że udało mi się to, co sobie zaplanowałam. Nie chciałam zaczynać "na wesoło", bo czy życie zawsze jest wesołe? Przecież życie z piłkarzem na pewno nie byłoby idealne! Ale to jest właśnie prawdziwa miłość - kłótnie i rozstania, szczęśliwe powroty, ból i rozpacz, zazdrość.

      Usuń
  3. Nie mogę pogodzić się z końcowym zdaniem: "Tak miało być". Jednak jednocześnie intryguje mnie ta historia. Równocześnie intryguje mnie dlaczego się rozstali. Tak jak to stwierdziła sama główna bohaterka nie potrafi sama sobie odpowiedzieć na to pytanie. Odczuwam, że walczy. Walczy o siebie, o prawdę, a zarazem boi się zawalczyć o zakazany owoc, Cristiano. On jest jej piętą Achillesa. Słabością. Jednak ja odczuwam, że jest on jednocześnie jej mocą, nadzieją i wiarą.
    Przekazuję ci tylko moje odczucia. Sorry jeżeli ciebie czymś uraziłam. ;-)
    Także czekam na następny rozdział.
    Ps. Nie wiem dlaczego, ale mogę się mylić, lecz Viki bardzo przypomina mi moją bohaterkę (Lexi). W sensie tego motta: . „Najgorsza jest walka pomiędzy tym co wiesz, a tym co czujesz. Nie zawsze jesteś jednością w sobie”.
    Pozostawię komentarz w takiej formie...

    Ponownie zapraszam: http://lexilonwer-cr7.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedna sprawa. Pozwoliłam sobie zamieścić na moim blogu link z adresem bloga. ;-)
      Proszę tylko, żebyś nie pomyślała, że zrobiłam to w jakimś interesie. Nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że ta historia jest warta polecenia.
      A ja bynajmniej będę mieć szybszy dostęp do twojego bloga ;-)
      Buziaki i ciepło się trzymaj.

      Usuń
    2. Przeogromnie mi miło, gdy czytam twój komentarz!

      Od razu chcę zaznaczyć, że już u ciebie byłam, jednak zdążyłam przeczytać tylko prolog, rozdział pierwszy i połowę rozdziału drugiego, nad czym ubolewam, bo poniekąd się wciągnęłam, jednak nie miałam ostatnio czasu, a potem zagubiłam link do twojego bloga i tak wyszło, jak wyszło. Więc podobieństwo jest przypadkowe, jednak motto jak najbardziej trafne!

      Cristiano jest, był i będzie nieodłączną częścią jej życia. Zawsze będzie, a ona po prostu próbuje go wymazać. Kreuję Victorie na dziewczynę, która jeszcze siebie nie odnalazła. Nie wie co czuje, nie potrafi do końca rozpoznawać swoich uczuć.

      Jako, że zapomniałam, w pewnym sensie, o twoim blogu , to nie dodałam cię do linków. To jest mój taki "odwiedź codziennie" więc jak tylko znajdę czas, kończę lekturę twojego opowiadania i mam nadzieję zauważę nasze podobieństwa postaci.

      Z drugiej strony mi głupio, bo nie chcę, żebyś pomyślała, że cokolwiek od ciebie skopiowałam. Nie miałam tego w zamiarze i tak się nie stało, ty chyba tylko przypadek.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za opinię - to niezmiernie ważne dla mnie.
      r.

      Usuń
    3. Kochana nie bądź nie mądra ;-)
      Mi w ogóle nie przyszło do głowy, żebyś coś skopiowała ode mnie.
      Masz swój talent, który bardzo dobrze wykorzystujesz. Trzymam za ciebie kciuki.

      Na marginesie:
      Jak przeczytasz moją historię. Zauważysz, że moja główna bohaterka też ma pewne problemy z wyrażaniem uczuć i odczuciami, których nie potrafi przegryźć i spalić. Gubi się w nich.

      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
    4. "A ja bynajmniej będę mieć szybszy dostęp do twojego bloga ;-)"

      Bynajmniej to nie przynajmniej.

      Usuń
    5. Każdemu zdarza się popełnić błąd :)

      Usuń
  4. Jestem wręcz zakochana w tym rozdziale. Jest przepełniony tyloma emocjami i łzy same cisną się do oczu. Może zacznę od początku. Sposób, w jaki Victoria i Cristiano się poznali jest taki zwyczajny, ale przeuroczy, tak niewinny. Nie wiem co Ronaldo jej zrobił, chyba na razie nie chcę się dowiadywać, ale kocham go w każdej postaci, także w tym opowiadaniu. Ramos jest tutaj idealnym przyjacielem, myślę, że on czuje do Vic coś więcej niz tylko siostrzaną miłość. Może z czasem ona do niego tez poczuje coś więcej? Czekam na dwójkę, dodawaj szybko, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja naprawdę jestem pod wrażeniem tego, że ten rozdział mi się udał. Bałam się, że nie opiszę emocji tak, jakbym chciała a wy nie odbierzecie ich tak, jak to zaplanowałam. Jednak, jak widzę i czytam to mi się udało, więc pozostaje mi być z siebie dumną.

      Kwestia Ronaldo rozwiąże się w trójce albo czwórce, ponieważ ta część opowiadania będzie miała 6 albo 7 rozdziałów, planuję, że będą dłuższe, lecz, jeśli wyjdzie tak jak wyszło z tym, to przewiduję gdzieś około 13 bądź 14 rozdziałów.

      Tak naprawdę to wszystko jest możliwe, Ramos może ją kochać, ale może też jej nie kochać, może okazać się dla niej kimś innym niż kolegą ale może też tak zostać, wszystko jest jeszcze możliwe. Także piszesz, więc wiesz, że wszystko może się zmienić gdy wpadnie jakiś pomysł.

      Nie ma co obiecywać, że szybko dodam dwójkę, ponieważ u mnie bywa różnie, dziś na przykład wróciłam ze szkoły o dziewiętnastej, a do tego pracuję u mojego taty, więc czasu na pisanie jest naprawdę niewiele.

      Pozdrawiam Cie serdecznie!

      Usuń
    2. Serdecznie zapraszam na 2 rozdział, który pojawił się na http://powiedz-kocham.blogspot.com/ ; )

      Usuń
  5. Jestem w szoku, dopiero teraz natrafiłam na to opowiadanie i zakochałam się <3
    Po pierwsze, cuuudowny szablon, no idealny *-*
    Po drugie, Twój styl pisania przemawia do mnie, świetnie opisujesz emocje bohaterów, bardzo mi się podoba.
    Po trzecie, co do prologu. Pomysł z wywiadem GENIALNY!
    Victoria i Cristiano poznali się w taki zwyczajny sposób, ale wyjątkowy. Sergio jest cudownym przyjacielem, ale wydaje mi się, że Vic nie jest dla niego tylko przyjaciółką.
    Oczywiście będę czytać, czekam na kolejny i pozdrawiam bardzo serdecznie! Przy okazji, w wolnej chwili zapraszam na mojego nowego bloga, http://i-still-loveyou.blogspot.com/
    Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło czytać takie słowa!

      Nie chciałam, żeby Victoria i Cristiano poznawali się na jakiejś wielkiej imprezie charytatywnej a Vic to miliarderka, albo, żeby poznali się w bardzo wyszukany sposób. Pomysł wziął się z tego, że sama ostatnio miałam takie "wyzwanie" od kolegi, więc stwierdziłam, że tak może być i będzie!

      Wywiad wpadł tak jakoś, był własnością mojego innego bloga, tylko stwierdziłam, że łatwiej mi będzie pisać o Crisie niż o Varane, więc zjawił się tu.

      Wszyscy się rozpływają nad tym Sergiem i Victorią a ja tak naprawdę nie wiem, co z nimi będzie. Mogę Ci zdradzić tylko tyle, że to opowiadanie skończy się wielką ********. No, może się zorientujesz o co chodzi.

      Zaglądnę do ciebie niedługo, obiecuję!
      r.

      Usuń